środa, 30 grudnia 2015

ostatni mecz

8 września na mistrzostwach rozgrywał swój ostatni mecz. Polska pokonała Portugalię 3:0, ale nie zdołała awansować do półfinału. Trzeba było się zadowolić piątym miejscem w Europie i szybko wracać do kraju. Czasu na odpoczynek nie było wiele, bo zaraz startowały przygotowania do ligowego sezonu już w barwach nowej drużyny.





Jeszcze 15 września, dzień przed wyjazdem do Włoch, Arkadiusz Gołaś w gronie najlepszych przyjaciół dobrze się bawił, oglądając komedię, bo zawsze był fanem kina. Zdarzało mu się w przeszłości jeździć nawet z Częstochowy z Ignaczakiem na seanse do Katowic czy Zabrza.
Jadąc do Włoch, auto miał prowadzić na zmianę z żoną - Agnieszką. - Przesiadaj się, bo jestem zmęczony. Jak coś, to mnie obudź - powiedział do niej w pewnym momencie i wkrótce zajął miejsce pasażera. Niestety, nie obudził się już nigdy. Na autostradzie A2 w Griffen koło Klagenfurtu samochód niespodziewanie zjechał na prawo i uderzył w betonową podstawę ściany dźwiękochłonnej. Z tego wypadku nie wyszedł żywy. Jego żona trafiła do szpitala, a prawdę o śmierci jej niedawno poślubionego męża ukrywano przed nią tak długo, jak tylko się dało.
Jego śmierć była szokiem nie tylko dla kolegów z boiska i kibiców, ale nawet osób niezbyt interesujących się siatkówką. Michał Winiarski przyznawał później, że nieraz łapał się na tym, że chce automatycznie wybrać numer kolegi, którego już nie ma wśród nas. Oprócz pogrzebu w Ostrołęce odbyło się jeszcze pożegnanie w Częstochowie, gdzie Gołaś spędził najwięcej czasu jako siatkarz. Kibice nieśli trumnę i śpiewali jak na meczach „Arek, Gołaś, Arek”, a w tle było słychać dzwony. I nie pozostał zapomniany. Co roku, w rocznicę śmierci, jest przypominany – jakim był siatkarzem i jaką osobą. Powołano także siatkarski memoriał jego imienia, który odbywa się w Ostrołęce, w hali nazwanej jego nazwiskiem.
X Memoriał Arkadiusza Gołasia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz